poniedziałek, 28 czerwca 2010

BFK 2010, a właściwie tylko bitwy komiksowe.

W tym roku praktycznie na festiwalu nie byłem. Z różnych, zwykle prozaicznych, przyczyn, o których nie warto nawet pisać. W sobotę wpadłem tylko na chwilę na giełdę, gdzie znów spotkałem Jerzego Szyłaka, zakupiłem jeden archiwalny i jeden okolicznościowy komiks, a wieczorem kibicowałem rysownikom w bitwie komiksowej mniej więcej do połowy więc nawet nie wiem kto wygrał.

W każdym razie pierwszy raz przyglądałem się takiej bitwie. Bitwa wywarła na mnie ogólnie pozytywne wrażenie - sporo śmiechu i zabawy. Brawa dla organizatorów za ufundowanie wszystkim biorącym udział rysownikom upominków komiksowych. Na minus trzeba policzyć grupki wzajemnej adoracji, które moim zdaniem, wypaczały niekiedy rezultat. Wiadomo, że to tylko zabawa i nic ponadto, tym niemniej pewien niesmak dla osoby spoza środowiska pozostał (nie piszę tutaj o sobie). Całkiem pozytywnym zaskoczeniem okazał się także pijany pan prorok wydarzeń politycznych, który stał się nawet bohaterem jednego z rysunków.

Brak komentarzy:

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails